wtorek, 5 listopada 2013

Wakey, wakey!

Dzień dobry!
Dni mijają szybko i szybko też zachodzi słońce (dzisiaj O 16!!!), ale mimo to te "długie" noce zlatują mi migiem i wiecznie jestem senna. Wygląda na to, że zanim się obejrzymy, a nadejdzie grudzień... Ale, o dziwo, wcale nie jest mi z tą świadomością źle!
Obecną pochmurną i chłodną aurę umilam sobie fantazjami o wakacjach w Hiszpanii,
Plotkarą i pozytywnymi zdjęciami. Nie narzekam i całkiem sporo się uśmiecham.
Nie jest idealnie, ale w końcu nie jest też fatalnie. Staram trzymać się z daleka od kłopotów i motywować do ruchu. Chyba w poprzednim wcieleniu byłam niedźwiadkiem, bo co roku muszę walczyć z chęcią zapadnięcia w sen zimowy! Mój organizm zachowuje się jakby naprawdę był do tego przystosowany.













































/Poznajcie jednego z małych potworków mojego kolegi ;-)/

A co Wy robicie, aby móc normalnie funkcjonować w takie dni jak ten dzisiejszy? 

xoxo

niedziela, 29 września 2013

Już nie wakacje vol.2 bo już jesień

Już nie wakacje vol.2 bo już jesień, czyli jest fatalnie.
Normalnie nie napisałabym tego postu, ale jest mi źle, smutno, szaro i ponuro,
nic mi dzisiaj nie wychodzi i na pewno będzie jeszcze gorzej.
Czuję się beznadziejna.




środa, 25 września 2013

Już nie wakacje

Hello!
Nareszcie mogę napisać, ponieważ siedzę w domu, a to dlatego, że jestem znowu chora (właściwie to już od prawie 2 tygodni, ale teraz dopiero postanowiłam powygrzewać się w łóżku).
Nowa szkoła jest w porządku. To zabawne, że w wakacje tak bardzo obawiałam się poziomu i to podwójnie (miałam przyjść nie to, że ze "słabszej" szkoły, to jeszcze z innego profilu), tymczasem okazało się, że mój własny poziom jest bardzo dobry i nie jestem ani trochę przytłoczona nauką, tak więc cały ten strach był niepotrzebny.
Chyba czasami po prostu trzeba uwierzyć w siebie i poznać własną wartość, nie ma w tym niczego pysznego. Trzeba wiedzieć kim się jest i nie dać obrażać ani wykorzystywać.

W zeszły weekend byłam na urodzinach u koleżanki. Nasłuchałam się tam bardzo nieprzyjemnych dla mnie opowieści o chłopaku, którego darzyłam ogromnym zaufaniem. Okazało się, że tak naprawdę wcale go nie znałam i nawet nie wiem co, z czym się ze mną dzielił, było prawdą. Zerwałam z nim wszelkie kontakty (było to łatwe, bo i tak nie gadaliśmy od jakiegoś czasu). Czuję się oszukana. Najgorsze jest to, że tęsknię i jest mi przykro, że już nigdy nie porozmawiamy i prawdopodobnie nigdy też się nawet nie zobaczymy.

Dni mijają mi bardzo szybko, a zarazem jakoś wolno - wydaje mi się jakby rok szkolny trwał już przynajmniej jakieś 2 miesiące, tymczasem nawet nie skończył się wrzesień.
Ubolewam nad pogodą i próbuję przetrwać ten najgorszy czas, kiedy nikt nigdzie nie włącza ogrzewania, chociaż jest cholernie zimno. Nie noszę ciepłych ubrań, bo nie mam takich w szafie, ale jest spora szansa na to, że w tym roku to się zmieni - wg. Rosjan mamy mieć zimę stulecia.
I chociaż Amerykanie są zupełnie odmiennego zdania, mam bardzo dziwne przeczucie, że wschód może mieć racje - klimat ulega pogorszeniu, a tegoroczne lato było podejrzanie idealne (dla mnie).

Ubierajcie się ciepło i pijcie dużo gorących płynów - jesień jest podstępna!
XOXO

niedziela, 25 sierpnia 2013

Damn

Hello!
Wakacje mijają, a ja od kilku dni leżę w domu zginając się wpół podczas kasłania.
Moje we're young zakończyło się we're sick. Prawie dwa miesiące wybryków musiało, prędzej czy później, mieć skutki uboczne. Zatopiłam wszystkie swoje smutki i jestem (dosłownie) oczyszczona.
Towarzyszy mi przedziwne uczucie niewiedzy dotyczącej września. Tak jak niektórzy zastanawiają się jak będzie wyglądał nowy rok szkolny, mają pewne postanowienia, marzenia czy wyobrażenia - ja nie mam niczego i to wydaje się być naprawdę dobre.
W ten weekend buszuję po forach, ponieważ szukam sprzętu do kuchni (od 7 września nareszcie miło będzie w niej posiedzieć i coś ugotować ;-)) oraz telefonu. Jeśli chodzi o to drugie - wciąż nie mogę podjąć żadnej decyzji, tak więc jeśli znacie coś, na czym wspaniale się pisze i robi bardzo dobre zdjęcia, a cena nie przekracza 700 zł, dajcie znać, będę naprawdę wdzięczna.
Kilka dni temu zostałam mianowana do Liebster Award przez Luneczkę z http://luneczkaa.blogspot.com/. Kiedy zakładałam tego bloga (drugiego w swoim życiu), pragnęłam pozostać najbardziej anonimowa jak to tylko możliwe, ale bardzo polubiłam Wasze strony, na których dzielicie się z innymi... Sobą! i doszłam do wniosku, że nie do końca w porządku byłoby ukrywanie się. Tak więc Liebster Award na początek - dlaczego nie? ;-)

1. Co rozumiesz pod pojęciem zdrowe odżywianie?
Zdrowe odżywianie to dla mnie nie żadne diety składające się z owoców, warzyw, kasz i innych produktów zwanych zdrowymi, ale odnalezienie własnego sposobu odżywiania, który będzie służył naszemu zdrowiu (fizycznemu+psychicznemu), doda energii do działania i sprawi, że będziemy się po prostu dobrze czuć w swoim własnym ciele.

2. Co najbardziej lubisz czytać?
Powieści o życiu - wzlotach i upadkach, miłości, szczęściu, smutku.
Dawniej im książka była bardziej przepełniona bólem i smutkiem (najlepiej jeszcze ze smutnym zakończeniem), tym lepiej. Zauważyłam jednak, że zbyt często myślę o przykrych rzeczach i sama staję się "dramatyczną" dziewczyną, więc przerzuciłam się na happy endy i bardzo je polubiłam. Fajnie jest mieć tę nadzieję na to, że każdy w końcu odnajdzie swoje szczęście ;-)
Bardzo nie lubię lektur szkolnych i te, które przeczytałam, mogłabym zliczyć na palcach.
Ale są dwie, które zapadły mi w pamięci, bo po prostu poruszyły mnie: Kamizelka i Siłaczka. Jeśli ktoś nie czytał... Po prostu musi to nadrobić i tyle!

3. Twój wymarzony zawód to?
Jako mała dziewczynka chciałam być farmaceutką, w gimnazjum pisać do gazety, a obecnie mój wymarzony zawód to... Bezpieczna praca, która pozwoli mi godnie żyć i być całkowicie niezależną od innych ludzi (przyszłego męża itd.)...

4. Co najlepiej wychodzi Ci w kuchni?
Tortille i ciasteczka.
5. Najlepiej sporządzona kawa bądź herbata? 
Nienawidzę kawy, herbatę tak sobie, mam momenty kiedy piję jej dużo oraz momenty, gdy jej unikam, bo najzwyczajniej w świecie nie mam na nią ochoty. Herbata jednak musi być bardzo dobrze zaparzona, czarna, średnio słodka i z malutkim kawałkiem cytrynki. Najlepszą przyrządza moja mama, mnie jeszcze nigdy nie udało się samej takiej zrobić. Rzadko piję ją u innych, bo mi nie smakuje :p
 
6. Jaki jest Twój ulubiony styl ubierania się?
Uwielbiam pastele i ciemne czerwienie, romantyczne łączki, sukienki, kamizelki i balerinki.
Dobrze się w nich czuję, bo jestem drobną, bladą blondynką i po prostu bardzo mi się podobają, ale niestety naprawdę trudno mi je znaleźć w sklepach.
Zawsze chciałam potrafić jakoś fajnie miksować warstwowo ubrania, żeby dodały mi kg, ale niestety nie mam takich umiejętności.

7. Na co zwracasz szczególną uwagę u płci przeciwnej?
 Pierwsze co to oczy. Rozszyfrowuję po nich osobę. Uwielbiam niebieskie, ale to nie oznacza, że stracę dla nich głowę ;-) Po prostu musi być w nich to coś, co przyciąga. Kiedyś utrzymywałam kontakt z chłopakiem, przy którym odpływałam. Jego oczy były zielone (broń Boże nie chcę nikogo urazić, ale zawsze wydawało mi się, że ten kolor jest najbrzydszy), ale wydawały się być takie idealne, naprawdę nie mogłam od nich oderwać wzroku, były jak głębia, która pochłania, a ja nie potrafiłam się z niej uwolnić. Poza tym mam taki dziwny nawyk, że zawsze patrzę wszystkim ludziom w oczy, niektórzy czasem pytają mnie 'rany, dlaczego ciągle to robisz!'. 
Jest jeszcze jeden element, na który zwracam uwagę - włosy. Uwielbiam, kiedy są lekko rozczochrane i jeśli chłopak bardzo mi się podoba to towarzyszy mi nieodparta ochota na potarganie ich (wiem, to nienormalne) ;-) Nienawidzę typów, którzy od razu przygłaszczają (o ile można tak w ogóle powiedzieć :D) włosy po takim zabiegu. Właściwie można to traktować jako mały test :D

8. Jak często uprawiasz sport? Co dokładnie?
 Pływam, 2 lata temu chodziłam na basen 3razy w tygodniu, w zeszłym roku i tym roku znalazłam czas tylko w wakacje. Czasami się rozciągam, poprawia mi to humor i po prostu lepiej się czuję.
Zdarza się jednak niestety, że przesadzam i mam później problem z biodrem albo kolanem.
 
9. Jaki język obcy lubisz? Czy umiesz się nim posługiwać?
Ostatnio fascynują mnie wszystkie języki! Kiedy byłam młodsza marzyłam o nauce francuskiego, ale miałam na głowie niemiecki i angielski. Teraz doszłam do wniosku, że jest zbyt skomplikowany i nie dałabym rady (mam ogromny problem w ang, z tym że inaczej coś się zapisuje, a inaczej czyta - i dlatego wolę niemiecki :p). W swoim życiu chciałabym móc biegle posługiwać się angielskim, niemieckim i włoskim lub hiszpańskim.

10. Jaki jest Twój ulubiony owoc i warzywo?
Owoc - lubię ich tak wiele, że trudno jest mi się zdecydować na jeden, ale przede wszystkim - czereśnie, borówki, winogrono, gruszki.
Warzywo - pomidory (ja zaliczam je do tej grupy). Nigdy mi się nie znudziły i chyba nie znudzą, chociaż jem ich mnóstwo!

11. Jakie 3 życiowe wartości są dla Ciebie najważniejsze? 
Miłość - bezgraniczna, najpiękniejsza i wieczna miłość to dla mnie tylko miłość matki do dziecka, którą znam bardzo dobrze, dziękuję za nią codziennie Bogu i mam nadzieję, że przekażę ją kiedyś swoim potomkom.
Wierność - należy być wiernym samemu sobie, swoim przekonaniom i osobom, które się kocha bez względu na to jakie błędy popełniają.
Wiara - w Boga, w samego siebie, w  dobro, miłość, szczęście, w to co po prostu chcemy wierzyć. Miałam to szczęście przekonać się na własnej skórze jak wiara czyni CUDA.
 

Kogo nominuję? Wszystkich, którzy mają tylko na to ochotę! 
Mam nadzieję, że was nie zanudziłam ;-)
XOXO



















/kilka zabawnych obrazków na sam koniec/



 

środa, 14 sierpnia 2013

W domu

Hello!
Nadal siedzę cały czas w domu, moja nadzieja na krótki wypad nad morze prysła jak bańka mydlana, dzięki: 1.xperii, która działała niezawodnie przez 2,5 roku aż po 6 miesiącach etapowego nawalania, zabrakło jej tchu na zawsze, w związku z czym muszę wydać pieniądze na nowy telefon 2. pogodzie, która przypomina mi od niedzieli o zbliżaniu się jesieni.
Poważnie, świeci słońce, lato trwa w najlepsze, ale ja tak bardzo przyzwyczaiłam się do kilkutygodniowych upałów (od początku wakacji padało u mnie jakieś 3 razy!), że temperatura licząca 20-24 stopni w ciągu dnia, powoduje smutek na mojej twarzy. Tęsknię za chłodzeniem się w basenie i leżeniem na trawie do północy w krótkim rękawku. Przedwczorajszej nocy siedziałam w sweterku i było mi zimno. Ale! Widziałam pierwszy raz w życiu kilka spadających gwiazd.
Pierwsza była tak ogromna, że pisnęłam z zachwytu. Gwiazdy zwabiły też jeża na przechadzkę po mojej ulicy, który zresztą w tych ciemnościach ,trochę mnie przestraszył. Jednak to prawda, że małe rzeczy cieszą najbardziej.
Sierpień mija mi dobrze, aż żałuję że nie stoi w miejscu.
Czuję się w środku dobrze, bo usłyszałam ostatnio kilka bardzo sympatycznych słów na swój temat.
Lecę, pędzę na basen.
XOXO




/Gdynia, 2010/

Słyszałam, że po 21 dniach robienia czegoś, wchodzi nam to w nawyk. Ja zaczęłam od wczoraj, może i wy spróbujecie?

środa, 31 lipca 2013

Plusy nietrwałości

Wszyscy się zmieniamy.
Zmiany to nic złego. To kolejność rzeczy.
A jeśli nie polubisz zmian... Zawsze możesz je zmienić.

Przyrzekaj sobie, że nie zmarnujesz wakacji i zamykaj się w 4 ścianach przed światem, tak...
Zmiany najtrudniej zaczynać od samego siebie. Z tym, że właśnie w ten sposób powinno się zacząć proces zmian. Jutro 1 sierpnia. Jutro to także moje nowe nastawienie.























/MUST HAVE tego lata - biedronka na bluzce, czyli eko-broszka :)/


















/ Moje lato smakuje melonem i sorbetem z mango, a wasze? ;-)/


















/ Zamiast opalania gdzieś na słonecznej plaży - ciastka, muzyka i marzenia... o słonecznej plaży, czyli moje coroczne wakacje /

















/  Mięciutka i cieplutka podstawka pod nogi :D /























/ SO TRUE! /

xoxo

poniedziałek, 22 lipca 2013

Wakacje pomagają

Jak spędzacie wakacje? Ja trochę katuję angielski, chodzę na basen, odrobinę się opaliłam (to jak cud, serio, zwłaszcza jeśli spędziłam na leżaku max.5h), staram się nie martwić, nie smucić, że jestem cały czas w domu (bardzo,bardzo chciałabym spędzić chociaż 3 dni nad morzem,no ale...) i korzystać ze słońca, którego jest zadziwiająco mnóstwo biorąc pod uwagę polskie możliwości.
Czasami nawet szaleję, czyli testuję smakowe wódki, ale systematycznie robię sobie przerwy, bo przeraża mnie moja zdolność szybkiego opróżnienia butelki. Zwłaszcza czystej wódki bez popitki,tak... I zręcznego oraz szybkiego przejścia obok stawu, chociaż na trzeźwo miewam z tym problem. W każdym razie jest bardzo miło leżeć na trawie, gapić w niebo i śmiać ze wszystkiego
Tańczyć kankana, pisać na chusteczce swoje życzenia i, już bezpiecznie włożone do butelki, wrzucać do wody, wywalać się na rowerze, liczyć ukąszenia na nogach, marznąć gdy jest już późno i robić inne bezsensowne rzeczy. Ale żeby już tak nie było, że nic nie robię pożytecznego to dodam jeszcze, że załatwiłam najważniejszą sprawę, która gnębiła mnie cały rok! Jestem taka szczęśliwa! Cuda naprawdę się zdarzają!!! Nigdy w nie wątpcie i proście o nie wytrwale.
Chcę być dobrym człowiekiem i pokazać tym, którzy, może nieumyślnie ale jednak, podcinali mi skrzydła, że zasłużyłam na dobro jakie mnie spotkało i wykorzystam je wspaniale.
Chciałabym jeszcze naprawić swoje relacje z kilkoma osobami, a potem skupić się na spędzaniu wolnego czasu z ludźmi, którym zawsze naprawdę zależało na moim szczęściu.
I oczywiście będę prawie że dosłownie pożerać promienie SŁOŃCA, SŁOŃCA, SŁOŃCA.
Hey, folks! There're holidays and we're young, yeah?!

























































Szczęśliwi ludzie gryzą ... By zarażać innych szczęściem! :D


wtorek, 25 czerwca 2013

Jest cudownie

Mamy WAKACJE, w końcu, jak wspaniale jest móc to napisać, a jeszcze lepiej powiedzieć!
Wakacje to całkiem fajny wyraz, prawda? Ma takie słodkie brzmienie! Wakacje, wakacje, wakacje, wakacje, wakacje! Spanie do południa, jedzenie całe dnie i noce, soczyste owoce, czas na filmy, książki i leżenie do góry brzuchem, party time nawet w środku tygodnia, no i najlepsze - zero zmartwień.
Mam kilka ambitnych planów, takich jak podszkolenie się z angielskiego, czy przypomnienie sobie niemieckiego, przytycie, rozciąganie się. Ale wszystko jest samą przyjemnością, bo robię to dla siebie i co najważniejsze - nie stresuję się.
Tyle czasu bez stresu, rany!!! Wakacje, proszę, trwajcie wiecznie :)
No to arrivederci! (matko jak ja bym chciała nauczyć się włoskiego i rozkoszować się smakami włoskiej kuchni, i spacerować tymi pięknymi uliczkami...Za dużo Jedz, módl się, kochaj ;-) )


 To zdjęcie zawsze najbardziej mi się kojarzyło z wakacjami
















Tyle wakacyjnych pysznoooooości 



piątek, 17 maja 2013

Pierdoły

Jak minął mi okres od początku kwietnia i czas wolny, którego ostatnio było tak sporo?
Tak jak zawsze - nie tak jak powinien i zupełnie inaczej niż planowałam.
Ale co tam, nie narzekajmy, przecież niedługo wakacje.
Tak więc zjarałam się w moje urodziny i to jedyne co było przyjazne tego dnia
(nienawidzę urodzin), w święta Wielkiej Nocy zajadałam się żurkiem z białą kiełbaską i ciastami przyglądając się białym zaspom za oknem i śmiejąc z przyjaciela, który pół dnia spędził w samochodzie przez  zamieć śnieżną, przeprowadziłam się też do mojego pokoju, którego doczekałam się po 17 latach, podczas majówki rozpaczałam z powodu tego, że przerwa mi szybko zleci, zacznie się szkoła i nic dobrego w życiu już mnie nie czeka, na zewnątrz padało i ogólnie ciężko było odróżnić noc od dnia przez pogodę, więc przynajmniej wyeliminowałam myśli pt. "inni teraz na pewno świetnie się bawią korzystając ze słońca". W drugim tygodniu maja (matury) uczyłam się na sprawdzian z pp (który zresztą i tak zawaliłam), robiłam ćwiczenia z angielskiego, czytałam podręcznik od geografii mojego brata (wówczas usłyszałam od niego: naprawdę nie masz już co robić w tym swoim nudnym życiu ), upiekłam babeczki, korzystałam dwa razy z ohydnego brudnego toi toja, byłam na starówce, wyszłam z kolegą, którego dziewczyna nie była z tego powodu specjalnie zadowolona, dlatego pokłócili się, jeden cały dzień przegadałam z przyjaciółką, znowu łaskawie odezwał się do mnie mój "przyjaciel", który stwierdził, że musimy się spotkać, ale potem chyba zmienił zdanie, bo przestał się odzywać albo po prostu ktoś inny dotrzymał mu towarzystwa w tym smutnym okresie, kiedy miał złamaną nogę, chłopak, przez którego i dla którego przewróciłam rok temu mój świat do góry nogami, błagał mnie o pożyczenie pieniędzy o północy, które oczywiście mu dałam, tak więc przyjechał o wpół do pierwszej po ich odbiór pod mój dom i więcej się od tego momentu nie odezwał, ja zrozumiałam, że wszystko było tylko przygodą (która jest, a potem zostaje tylko w naszych serach i głowach), natomiast nie miało nic wspólnego z przyszłością,
tak więc wyszło na jaw, że sama rozwaliłam swój zamek z piasku i teraz muszę go
budować na nowo, na całe szczęście, jak już wspomniałam na samym początku,
zbliżają się wakacje, co oznacza, że łopatki i foremki plażowe idą ruch, dlatego można pracować pełną parą. Wiadomo, nieraz jeszcze z naszego działania wyjdzie zakalec albo zostanie ono zniszczone przez inną działalność, np. morza (często tak bywa w przypadku zamków na plaży),
lecz ufff,! Co za ulga, że działalność morza może być nie tylko niszcząca, ale także budująca!
Jeszcze do Bożego Ciała rozniosę podania do szkół,
może w końcu znajdę się we właściwym LO i zacznę cieszyć się słońcem, które praży od wielu, wielu dni, zamiast stawać się zgorzkniałą i krzyczącą panną.

Selavi, czy jak to woli C'est la vie, takie jest życie, a bramki są dwie! (Jak nie trafisz do jednej, zawsze możesz próbować strzelać do drugiej, choć dwie bramki to także ryzyko strzelenia samobója, a tym samym porażka z własnej winy - i kogo tu wtedy obwiniać?).
XOXO



















/17 świeczek/


















/Boże Narodzenie? Skądże, to przecież Wielkanoc/


































/majówkowy chillout/






















/lubimy!/

















/kiedy pada deszcz podczas wolnego...

















...oglądamy Pocahontas. Nawet obie części, a co! Lubię tego kundla/

















/ładna nauka geografii/

piątek, 29 marca 2013

Żyj i wierz

Hej! Jak Wasze przygotowania do świąt?
Spełniacie się w kuchni, dzielnie ogarniacie dom czy może zakopaliście się pod kołdrą i czekacie na wiosnę? Ja próbuję trochę tego, trochę tamtego, znalazłam też trochę czasu na spotkanie się z przyjaciółmi, na co wcześniej nie mogłam sobie pozwolić ze względu na obowiązki szkolne i ... Po prostu zmęczenie. Ale i teraz nawet podczas przerwy świątecznej mam sporo nauki. Właściwie to całą masę. Tylko, że zupełnie inaczej jest wyspać się, obejrzeć głupoty w telewizji jak Ukrytą Prawdę, zjeść dobre śniadanko i przy kubku herbaty zasiąść do książek wiedząc, że jutro nie musisz zrywać się rano i patrzeć przez pół dnia na twarze ludzi, których nienawidzisz.
Nieważne, mamy przerwę od szkoły! :D
W ten wtorek mogłam pierwszy raz posiedzieć po szkole ze znajomą, bez spiny, taki w końcu głęboki wydech, z którym uszło ze mnie nie tylko powietrze, ale i cały stres, czarne myśli, smutki.
Siedziałyśmy w Złotych Tarasach zajadając się tortillą, frytkami, mcflurrami i gadając... O wszystkim. Ta znajoma była kiedyś jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Potem sprawy się trochę pokomplikowały, dlatego nasz kontakt uległ rewolucji, dlatego teraz tym bardziej miło było spędzić czas jak za dawnych lat i szczerze rozmawiać. Miałyśmy śmieszną sytuacje, a mianowicie podeszli do nas jacyś chłopcy prosząc o numer telefonu i oferując w zamian nagranie ich rudego kolegi (który podszedł do nas trochę później) nagiego pod prysznicem.
Zgodziłyśmy się, były takie beki, Rudy rzeczywiście stał na golasa pod prysznicem i próbował zasłonić... No tak właśnie to :D Natomiast w drodze powrotnej spotkałam mojego byłego chłopaka/obecnego przyjaciela. Odkąd ma on dziewczynę praktycznie wcale się do mnie nie odzywa, dlatego kiedy wpadliśmy na siebie wychodząc z pociągu i zaproponował on, że odprowadzi mnie do domu, a w dodatku usłyszałam jeszcze CUDOWNE SŁOWA, byłam tego wieczoru cała w skowronkach. W sumie to nadal jestem, bo mamy się spotkać jak tylko wróci ze sportowego obozu.
Brakowało mi go.


















Powiem wam, że ten tydzień i przyszły są dla mnie wyjątkowe, bo oprócz Wielkanocy są urodziny mojej najlepszej przyjaciółki, która jest dla mnie dosłownie jak siostra i najlepszego przyjaciela, który jest dosłownie jak brat :D  Jak już piszę o tym to niech będzie, że wspomnę też o moich własnych urodzinach, które wypadają w tym roku w Lany Poniedziałek. Chyba trzeci albo drugi raz ma miejsce taka sytuacja. Niestety z roku na rok w ten dzień jest coraz chłodniej. Dzisiejsza pogoda jest tak okropna, że staram się nie patrzeć w okno. Pewnie za to zacznę wpatrywać się, kiedy już wezmę się do nauki, zwłaszcza, że trzy dni temu przyjechały moje nowe meble, w tym ogromne łóżko z przewspaniałym materacem, które jest ustawione na samym środku pokoju, czyli na przeciwko okien balkonowych, a ja bardzo często uczę się leżąc na łóżku. Teraz będę robiła to pewnie jeszcze częściej, bo taaaaki cudooowwnyyy jest ten materac :D Zmieniając trochę temat, wiecie  co mnie martwi? Ten rok szkolny to dla mnie największa klapa z możliwych, nawet nigdy bym sobie nie była w stanie takiej wyobrazić, nic nie jest nawet w najmniejszej części takie jak powinno, a brak wiosny to kolejny dowód na to. Słońce i zielona trawa mogłyby się naprawdę już w końcu pokazać, bo źle się dzieje, a bez nich jest jeszcze gorzej. Zima, a od razu po niej lato? To niezdrowe. Świat staje się coraz bardziej przerażający i zatruty. Mam nadzieję, że wszystko się choć trochę ułoży. Póki mam nadzieję, wiem że jest na to wciąż szansa :) Wierzę w cuda. Jeśli chodzi o mnie to jest mi taki cud naprawdę potrzebny, tylko on mnie uratuje i wiem, że przyjdzie, moje serce jest otwarte i czeka cierpliwie.
Cuda naprawdę istnieją, a jednego z nich będziemy wszyscy świadkami już za dwa dni.
Mam nadzieję, że Wasze serca tego nie przegapią, życzę Wam, by były pełne miłości, wiary i cierpliwości,
xoxo





















Ciężko jest wtedy wstać i znaleźć sens dalszej egzystencji.
Ale ja Ci mówię: Wstań i walcz. To Twoje życie, Twój największy skarb.
Nie poddawaj się, choć nie wierzy w Ciebie nikt, oprócz Ciebie,
nawet gdy nie masz nic oprócz siebie, jedziesz.
Nie zrobi tego lepiej nikt oprócz Ciebie, czym jest twoja walka,
oprócz Ciebie nikt tego nie wie. Choć nie wierzył we mnie nikt oprócz mnie,
nadzieja, nie miałem nic oprócz niej, czas leciał,
nie chciałem nic oprócz tej pieprzonej satysfakcji, że zrobię to jak chcę.





sobota, 9 marca 2013

Weekend nie dla leniuchów

Dziś bardzo pracowita sobota. Właściwie cały weekend.
W sumie jak zawsze. Nie pamiętam kiedy ostatnio odpoczywałam w jakąkolwiek sobotę i niedzielę,
ale to nieważne, jeszcze 2 i pół tygodnia do przetrwania, potem w końcu przerwa.
Damy radę, w końcu nadchodzi wiosna. Dawno nie było tak depresyjnej jesieni, zimy i długiego oczekiwania na słońce. Szczerze mówiąc nie robi mi to specjalnej różnicy, bo cały ten rok szkolny jest dla mnie wyjątkowo fatalny. Może nawet to i lepiej, że słońca nie ma, przynajmniej nie zazdroszczę ludziom wychodzenia z domu ze znajomymi i cieszenia się z pogody, podczas gdy ja musiałabym siedzieć nad książkami. Tak, wiem - jestem egoistką.
Szczęśliwym ludziom nie przeszkadza brak słońca, nieszczęśliwym też jak widać nie.
Teraz czeka na mnie matma i wypracowanie na 5 stron, (to zaledwie garstka tego co mnie czeka w tym tygodniu), a wieczorem snucie marzeń o wylegiwaniu się na cieplutkiej plaży, kąpaniu w morzu, rozlewaniu drinków w klubach i spacerowaniu po deptakach w klapeczkach.
Wakacje, przybywajcie szybciej.


















/ostatnie spacerowanie ze szkoły do domu w cieplutkich emu po skrzypiącym śniegu/


















/pętla,Wola, teraźniejszość/


















/wakacje, czekamy/

sobota, 2 marca 2013

Hello March

Mamy marzec. Lubicie marzec?
Co się dzieje zwykle w tym miesiącu?
Topnieją resztki śniegu, kwiaty puszczają pierwsze pąki, dni są dłuższe, zimowe płaszcze lądują na dnie szafy, a ludzie mają lepszy humor, bo wiedzą, że już wkrótce przed nimi tylko słoneczne dni.
A ja wiem, że moje czekanie zbliża się finiszu.
Jestem już naprawdę zmęczona, jednak właśnie w tym momencie muszę mieć najwięcej sił, optymizmu i odwagi. Witaj marcu, bądź dobry dla nas i dostarczają mnóstwa powodu do uśmiechu.
I szybko miń...

sobota, 23 lutego 2013

Serce i głowa odpoczywają


Nie wyciskam cytryn, ale też nie wyrzucam ich od razu.
Trochę używam. Chciałabym lepiej, ale nie mam tyle siły.
Wszystko musi przychodzić etapami.
Nie mogę się doczekać aż minie zima i będę rozpływała się pod wpływem nieziemskiego uczucia
wiary, nadziei i radości po pierwszych dniach wiosny - słońca, zielonej trawy i stokrotek.
Teraz sobota, zima, 6 dni do marca, wczesne południe, łóżko, laptop, pączki, przeglądanie zdjęć,
czyli w końcu zasłużony relaks. Tak, mogę zdecydowanie posłużyć się określeniem zasłużony. To całkiem przyjemne - zmęczenie, ale duma, że coś robisz, próbujesz osiągnąć,
właściwie to bardzo dużo masz w swoich planach, w związku z tym jest tyle roboty i czekania na efekty, to będzie jeszcze długo trwać, ale lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu.
Paweł zaliczał prognozowanie, S się nie odzywa, D jest chora, ja średnio sprawuję się jako przyjaciółka, piątek wieczór w końcu był chillout, ale za dwa tygodnie będzie jeszcze lepsze odpłynięcie. Trzeba odpływać, żeby odpocząć chociaż na kilka godzin i nie pływać w morzu własnych łez. Właściwie to nie tonąć.



 




  







Uwielbiam ten teledysk, mój ulubiony, nic zmieniłabym w nim nic, jest po prostu idealny i chyba nigdy mi się nie znudzi, zwłaszcza że przypomina mi o niesamowitych, starych czasach. 


Chyba muszę wstać i trochę posprzątać (nawet mój laptop jest caly w okruszkach), i zrobić pranie, i porozciągać się. Ale to też forma trochę chilloutu - głowa i serce odpoczywają, ciało trochę porusza.
xoxo


sobota, 5 stycznia 2013

Nie ma, nie zmienia, nie chcę, nie sprawia

Już myślę ze odejdziesz
że nie wytrzymasz mnie za to kim jestem
ja nie potrafię zmienić swoich myśli w moment



Styczniowa noc.
Piąta styczniowa noc.
Co ja pieprzę, to mogłaby być trzydziesta szósta grudniowa noc lub sześćdziesiąta szósta listopadowa i nie miałoby to żadnego znaczenia.
Każda z nich wygląda dla mnie dokładnie tak samo i tyle też znaczy co nic.
Nowy rok, a stary rok to także żadna różnica.
Nie mam żadnych postanowień, bo nie mam siły na kolejny zawód spowodowany w dodatku przez własną osobę. Nic się nie zmieniło od ładnych paru lat. Cały czas na coś czekam, coś innego odkładam, bo poprzednie plany ostatecznie się nie dokonały i nawet nie mogę nic z tym zrobić, bezustannie myślę o tym, tęsknie. Czekając się tęskni, a tęskniąc się czeka. A tęsknota i czekanie to zwlekanie, a zwlekanie to udręka. I mam cholernie dosyć wiecznego popadania w melancholię, jak długo tak można? Chcę działać, chcę marzyć, cieszyć się, korzystać i mieć siłę.
Przejście z miejsca do miejsca i padnięcie ze zmęczenia na siedzenie, i zagłuszanie własnych refleksji, które są zbyt szare, a przez to męczą bardziej niż codzienne wszystkorobieniebyleniesłyszećichwgłowie, i tak w kółko, i w kółko... To sprawia, że nic nie sprawia przyjemności. Życie serialem zamiast swoim własnym.  Jedzenie byle przestało burczeć w brzuchu. Spanie byle przestały same zamykać się oczy. Ubranie się jakkolwiek byle nie było zimno.
Tak naprawdę nie mam nawet prawa by czuć się tak żałośnie nieszczęśliwa. Chowanie się pod kocem byle nie czuć czegokolwiek.
WYCISKAJ ŻYCIE JEST CYTRYNĘ DZIEWCZYNO!